OSŁOna

Każdy znajdzie swoją drogę

Liceum Ogólnokształcące Społeczne Nr 17

OSŁOna

To szkolna organizacja, która zajmuje się… osłami. Chcemy wpłynąć na los tych zwierząt, bo jest paskudny. Chcemy, żeby zwykli, fajni ludzie mogli uniknąć nieświadomego przykładania ręki do oślich krzywd (np. wsadzając swoje dziecko na grzbiet pracującego w wesołym miasteczku osiołka, którego potwornie bolą nogi, bo właściciel „oszczędza” i zaniedbał jego kopytka). Że salami w pizzy, którą jedzą jesienią, może być tym, co zostało z osiołka Kubusia, którego latem głaskali po długich uszach w gospodarstwie agroturystycznym.

Zdjęcie uratowanego przez naszych uczniów osła Franka

Zbieramy pieniądze by wykupywać wyeksploatowane, albo tylko już niepotrzebne osły z rzeźni, a potem zapewnić im szczęśliwą emeryturę w schronisku dla zwierząt kopytnych prowadzonym przez Fundację CENTAURUS. Namawiamy ludzi, żeby spojrzeli z empatią na te dzielne, „charakterne” i inteligentne zwierzaki. Żeby nie traktowali ich jak słodziusie pluszaczki. I żeby wiedzieli, że rozkoszując się kontaktem z zabawnym zwierzaczkiem, miziają „materiał na kiełbasę”.

Ale przede wszystkim - nie chcemy zaszkodzić ani ludziom, ani osłom - dlatego chcemy pomóc odróżniać szczęśliwego osła, który w taki lub inny sposób zarabia na swoje życie - od dramatycznie eksploatowanego zwierzęcia, które w cierpieniu, zaniedbywane, tyra ponad siły na dobrobyt swojego właściciela.

Więc nam pomóżcie. Tak jak możecie. Wbrew pozorom – możliwości jest wiele.

Historia

Zaczęło się jeszcze w pandemii, od jakiegoś krótkiego artykułu o podłym losie osłów w Polsce. Byliśmy sfrustrowani, bo od kilku miesięcy nie mogliśmy wspólnie z dziećmi z ośrodka socjoterapii wyprowadzać na spacery psów ze schroniska w Falenicy. Rozglądaliśmy się więc za czymś, co dla zwierząt można robić zdalnie. „Osioł na progu rzeźni” - ten obraz nas poruszył. Jak wyciągnąć takie zwierzę „spod topora”? Krótki reaserch w googlach i… bingo! Jest parę organizacji, które zajmują się wykupywaniem tych zwierząt i udzielają im azylu.

13 maja 2021.

Zaczęliśmy rozmawiać z I klasami o parszywym losie osłów w naszym kraju. Wszyscy chcieli pomóc, chociaż większość była wystraszona: czy damy radę? Wybraliśmy organizację, z której zaproponujemy naszą współpracę. Ustaliliśmy, że za kilka dni spotkamy się, żeby zebrać i przegadać wszystkie znane nam sposoby na zdobywanie pieniędzy – i wybrać takie, które najłatwiej i najszybciej uda się zrealizować. I niespodzianka: dwa dni po pierwszej rozmowie telefon z Centaurusa. Pani Karolina opowiedziała o wyjątkowo pechowym osiołku. Zachary, mały, zapchlony i schorowany osiołek na przerośniętych kopytkach został znaleziony w ciemnym zakamarku szopy jakiegoś handlarza „przyszłym mięsem”. Smutny, pozbawiony wszelkiej nadziei, nawet nie patrzył na wyprowadzających go i fotografujących ludzi. Centaurus ogłosił zbiórkę na smutnego osiołka. Zaczęły wpływać pierwsze wpłaty. I wtedy, u jakiegoś innego handlarza znalazła się ośliczka ze swoim nowonarodzonym dzieckiem. Jej ostatni właściciel zaźrebił ją przed sprzedaniem do rzeźni, żeby zwiększyć jej wagę i dostać więcej forsy (zwierzęta na ubój sprzedaje się na wagę). Tyle, że handlarz, który ją kupił „nie ma serca” oddawać do zarżnięcia ciężarnych zwierząt, więc odczekał, aż źrebię się urodzi. Teraz matka i dziecko mogą pójść „na mięso”. Pracownicy Centaurusa nie mogli przejść koło tego obojętnie. Ją także postanowiono wykupić. I wtedy wpłaty na konto Zacharego ustały – wszyscy miłośnicy osiołków (a nie jest ich wielu – jakoś łatwiej jest zebrać pieniądze na konie i kuce, mimo że więcej kosztują) rzucili się, by ratować ośliczkę z dzieckiem. A czas płynął. Zostało już tylko kilka dni… Może chcielibyśmy pomóc Zacharemu? Natychmiast zwołaliśmy zebranie pierwszych klas. Na początku nieśmiało zaznaczyłam: „Tylko, że on jest strasznie brzydki...” Ktoś wyszukał zdjęcie w ogłoszeniach Centaurusa i pokazał reszcie. „Nie… śliczny jest...” „Po prostu – smutny...” Myślałam, że się poryczę. Więc zaczęliśmy gadać o pierwszym i drugim kręgu sprzymierzeńców, czyli o rodzinie, jej znajomych, naszych znajomych itd., o akcjach zarobkowych, patrzyłam na stłoczonych uczniów, ale po pierwszym wzruszeniu nadzieja we mnie gasła: większość uczniów „siedziała w telefonach”, coś tam pisała, coś skrolowała. Za chwilę z różnych stron sali odezwały się sygnały przychodzących wiadomości, a ludzie, nie odrywając oczu od ekranów, zaczęli wykrzykiwać: „Mama pisze, że już wysłała”, „Babcia zrobiła przelew i pisze do wszystkich swoich koleżanek”, „Wszyscy z firmy taty już przelewają” itd. Znowu ścisnęło mnie za gardło. Okazało się, że wszyscy uczniowie już dawno opowiedzieli w swoich domach o naszych planach. I od razu zapewnili sobie pomoc swoich rodzin w zbiórce. Kiedy okazało się, że czasu jest mało – wystarczyły zwykłe SMS-y z apelem o ratunek już-teraz-natychmiast i numerem konta - a pomoc natychmiast nadeszła. Teraz już zawsze zaczynamy od pozyskania naszych rodzin. I pracowników naszej szkoły – bo oni też, już na pierwszej przerwie napełnili pieniędzmi pierwszy słoik.

Udało się. Daliśmy radę. Zachary wyruszył w swoją ostatnią podróż – ale nie na ubój – tylko do suchej i wygodnej stajni w schronisku w Szczedrzykowicach. Tyle, że po paru tygodniach przyszła zła wiadomość: Zachary umarł. Bałam się przekazać ją uczniom. Że się zniechęcą i nie będą już chcieli męczyć się dla zwierząt, które są „na ostatnich nogach”. I znowu pozytywne zaskoczenie: było im smutno, ale nie mieli wątpliwości „Przynajmniej załatwiliśmy mu dobrą końcówkę...”, „Opłaciło się...” Żegnaj, Zachary.

Rok później kolejne klasy pierwsze zdecydowały się na ratowanie kolejnego osła, który nie miał szczęścia i wpłaty na jego konto wpływały marudnie. Nie było nadziei, że sprawę załatwią nasi krewni i znajomi. Inflacja sprawiła, że cena osiołka była już wyższa, a portfele naszych rodzin – znacznie chudsze niż przed rokiem. W dodatku przez cały poprzedni rok najbardziej empatyczni brali udział w wielu zbiórkach na rzecz pomocy dla uchodźców na polsko-białoruskiej granicy; potem wojna na Ukrainie weszła w gorącą fazę i trzeba było „wziąć to na klatę” - w wielu domach pojawili się goście z kolejnej granicy i większości trzeba było zapewnić wszystko, bo prawie nic ze sobą nie mieli. A mimo to cały czas nasi uczniowie przynosili rzeczy i pieniądze na wsparcie organizacji, które prosiły nas o wsparcie dla uchodźców. Postanowiliśmy jak najwięcej pieniędzy zdobyć z innych źródeł. Jedna z nauczycielek zaproponowała, żeby wykorzystać zbliżającą się Paradę Równości – duże zbiegowisko ludzi chętnych do pomagania. Postanowiliśmy nie tylko zaczepiać i opowiadać, ale również… sprzedawać. Zaczęliśmy gorączkowo szyć osiołki-przytulanki z materiału w tęczowe paski. Żeby wziąć w tym udział, trzeba było… nauczyć się szyć. Na szczęście – parę osób umiało reszcie pokazać, jak to robić, a jedna z naszych woźnych, pani Agnieszka, często prowadzi warsztaty z różnych dziedzin rzemiosła artystycznego. Organizatorzy parady wzruszyli się losem osłów i nie tylko pozwolili nam załatwiać swoje sprawy, ale nawet przydzielili nam cały stragan.

OSŁOna 2 OdSŁOna - apel do innych szkół

Fajnie jest mieć w rajskim miejscu osiołka, któremu uratowało się życie i zapewniło szczęśliwą emeryturę! Fajnie jest wiedzieć, że gdzieś tam, na podwrocławskiech łąkach hasa z innymi osłami zwierzak, który nareszcie (dzięki nam!) ma życie, o jakim nawet nie śnił.

Dzięki temu cała szkoła staje się znacznie szczęśliwsza. I tak łatwo to osiągnąć!

Twoja szkoła też może dać drugie życie osiołkowi, któremu pozostało już niewiele nadziei.

Jak to zrobić?

  1. Obejrzyj stronę www.centaurus.pl
    To fundacja, która od wielu lat wyszukuje zwierzęta kopytne na targach, u handlarzy dostarczających zwierzęta rzeźniom, u właścicieli, którzy swoje zwierzęta krzywdzą. Zbiera pieniądze, by je wykupić i zabiera tam, gdzie mogą być szczęśliwe. Leczy i odkarmia. A przede wszystkim – zapewnia na resztę życia warunki zgodne z potrzebami gatunku.
  2. Zadzwoń do p. Karoliny z Centaurusa (tel. 518.569.487)
    Ona wyjaśni Ci, jak sprawa wygląda od strony Centaurusa i da Ci znać, kiedy na progu jakiejś rzeźni pojawi się osiołek.
  3. Obmyśl, jak zaangażować w tę sprawę Twoją szkołę
    Tu nic Ci nie możemy doradzić, bo nie wiemy nawet kim jesteś – uczniem, nauczycielem, dyrektorem czy rodzicem. Nie znamy Twojej szkoły. Ty znasz swoje środowisko najlepiej. I najlepiej wiesz, kto może być Twoim Najlepszym Pierwszym Sojusznikiem i jak go przekonać. Jedyne, co możemy Ci doradzić, to wykorzystywanie informacji o tym, jak wygląda NA PRAWDĘ życie i smętny koniec polskich osłów. To ważne, bo w głowach ludzi jest zestaw mitów o szczęśliwych, rozkosznie rozbawionych kłapouchach, euforycznie hasających w wesołych miasteczkach i radośnie pozujących do zdjęć z dzieciaczkami na grzbiecie. I mało kto kojarzy polskie osły z cierpieniem, zbyt ciężką pracą w upale, często bez wody, na obolałych nogach. A ile osób kojarzy osiołki z… zawartością suchej kiełbasy? Prawie nikt nie wie, że to właśnie w kiełbasie kończą osły zdrowe i stosunkowo dobrze utrzymane. Bardzo stare i bardzo chore po zabiciu stają się najczęściej „odpadem” i np. karmą na fermie zwierząt futerkowych. A tak właśnie wygląda rzeczywistość wielu z nich.
  4. Jeżeli osiołek, którego chcecie uratować, jest przeznaczony na mięso, musicie działać szybko: na zebranie pieniędzy czasu najczęściej jest niewiele, a pieniędzy potrzeba dużo.
    Pojedynczy osioł kosztuje ok. 4 tys zł (to zależy głównie od wagi zwierzęcia). Czasami do wykupienia jest „podwójne” zwierzę, bo właściciele przed sprzedażą często zaźrebiają ośliczkę, żeby zwiększyć jej ciężar i w ten sposób uzyskać wyższą cenę. Albo – pod nóż idzie matka z małym dzieckiem. To dla sprzedawcy dodatkowe złotówki. Wtedy na wykup potrzeba 5-6 tysięcy. Dlatego do uratowania osiołka potrzeba wielu osób. Czasami – bardzo wielu. Nam najlepiej sprawdziło się angażowanie przez uczniów wszystkich możliwych „krewnych i znajomych królika” - jeszcze, nim dostaniemy sygnał do zbiórki, wszyscy opowiadają swoim rodzinom, dalszym krewnym i kumplom o naszej akcji. Umawiają się z osobami, które chcą pomóc. A kiedy przychodzi sygnał – rozsyłają im numer konta i imię zwierzęcia SMS-ami, e-meilami, umieszczają na swoich kontach społecznościowych. Oprócz tego cały czas obmyślamy i realizujemy różne sposoby zdobywania pieniędzy i informowania ludzi o oślej rzeczywistości: kiermasze, wyprzedaże itd. Wbijamy się ze zbiórkami i opowieściami w imprezy innych, zaprzyjaźnionych organizacji. Na przykład w tym roku Parada Równości użyczyła nam prawdziwe stoisko w Miasteczku Równości, gdzie mogliśmy sprzedawać osiołki, które uszyliśmy z tęczowego materiału (efekt: ponad 1700 zł w gotówce i mnóstwo przelewów!) i opowiadać o losie osłów tym, dla których maskotek nie starczyło. Festiwal Empatii pozwolił nam rozwiesić plakaty i opowiedzieć o tym, dlaczego chcemy ratować osła Franka.
  5. Kiedy Wasz osiołek jest już uratowany przed najgorszym – można się zastanowić, czy nie macie ochoty opiekować się nim dalej. My naszego ocaleńca Franka wspieramy dalej. Centaurus umożliwia tzw. adopcję wirtualną.
    To oznacza, że systematycznie, co miesiąc, jakaś osoba lub grupa osób będzie na określone zwierzę wpłacała określoną sumę, która pokryje koszty pobytu zwierzęcia w schronisku (bo przecież musi jeść, mieć schronienie, trzeba opłacić podkuwacza, który zadba o właściwy stan kopytek i zębów, zabezpieczyć przed pasożytami, leczyć, kiedy podupada na zdrowiu). W tej chwili (listopad 2022 r.) wirtualna adopcja osiołka to 400 zł miesięcznie. Część rodziców i pracowników szkoły ustawiła na swoich kontach bankowych comiesięczne wpłaty na ten cel, część pieniędzy zdobywamy organizując rozmaite akcje. Uwaga! Adopcje realizuje się wpłacając pieniądze na inne konto bankowe, niż wykup zwierzęcia! Kiedy przeprowadzicie procedurę adopcji – dostaniecie jego numer. I znów wszystkich wpłacających będziecie musieli uczulać na to, by w tytule wpłaty koniecznie wpisywali imię Waszego osiołka!
  6. Jak to ogarniać? Tak, jak jest najwygodniej.
    My założyliśmy w szkole organizację, która zaczęła od organizowania zbiórek na wpłaty (duże sukcesy!) a teraz wzięła na siebie wszystkie „ośle sprawy” dziejące się w naszej szkole. Między innymi agitowanie pierwszych klas, by zorganizowały wykup „swojego” osiołka. Efekt? W tym roku nie tylko 100% pierwszoklasistów zgłosiło akces, ale również przegłosowało (znowu 100%!), że porwą się na większy wysiłek organizacyjny: wykupią źrebną ośliczkę, albo matkę z dzieckiem! Dwa dni później z Centautusa przyszła alarmująca wiadomość: na ratunek czeka Masza z Monetką. Są u handlarza, który leje je batem! Liczy się każdy dzień. No, to działamy!
  7. Kiedy już macie swojego osiołka – możecie go oglądać na zdjęciach przysyłanych ze schroniska, ale także – odwiedzać.
    My niedługo jedziemy odwiedzić Franka (i może już Maszę z dzieckiem?) i opracować na naszą stronę materiały pokazujące, jak wygląda „ośla emerytura”, bo wielu naszych darczyńców o to pyta. Chcemy im pokazać, co osiągają, oddając osiołkowi choćby malutką część swoich zarobków (bo w tym wypadku liczy się każda złotówka).

Linkownia

O osłach jako takich

I jeszcze na niezabezpieczonym połączeniu:

  • http://psho.pl/osiol-w-kulturze/
Onoterapia

I jeszcze na niezabezpieczonym połączeniu:

  • http://psho.pl/wydarzenia/
  • http://www.animaloterapia.eu/5-hodowla-oslow-lubachow/
  • http://fundacjabykazarogi.org/onoterapia
Hodowla i eksploatacja

I jeszcze na niezabezpieczonym połączeniu:

  • http://www.faunaflora.com.pl/arch/2012/maj/teraz2.php
Koszmary